Skromny chłopak, którego pasjonuje historia i motoryzacja oraz ich połączenie. Fan śniadań i jeszcze większy fan Volvo. Zapraszam na rozmowę ze Sławkiem Porosem, Ojcem ŚnG.

Sławek Poros – Let`s Go!


D4L: W niektórych kręgach mówi się, że wymyśliłeś śniadanie na nowo. Jako pomysłodawca cyklu Śniadanie&Gablota zawojowałeś Polskę. Czy spodziewałeś się aż takiego sukcesu?

Sławek: Serio tak się mówi?! Tak naprawdę, to ani nie jest moja zasługa, ani też Krzyśka, z którym zrobiliśmy pierwsze ŚnG w Łodzi w 2017 roku. To cały zespół Śniadanie & Gablota Polska, czyli o ile dobrze teraz liczę 16 osób, redefinował pojęcie „motoryzacyjne śniadanie” przez ostatnie trzy i pół roku. Co zadziwiające, przez te kilka lat, zmiany personalne w naszym składzie były dosłownie kosmetyczne. Fakt, nie jest to wszystko łatwe. Pracujemy w kilkunastoosobowym zespole, naprawdę wspaniałych i kreatywnych ludzi, ale też bardzo silnych osobowości z charakterem, z którymi musisz znaleźć wspólny język i dojść do porozumienia w najróżniejszych kwestiach. Dziś robimy regularny event, który ma 25-30
edycji w roku, jest obecny w 6 największych miastach Polski, jeśli myślisz, że za tym wszystkim może stać jedna osoba, to się mylisz. Mam duże szczęście do ludzi.

D4L: Dość szybko zdetronizowaliście inną taka inicjatywę czyli Cars & Coffee Poland. Jesteście praktycznie stałym punktem wielu kalendarzy spotowych i zlotowych. Planowaliście to od początku?

Sławek: To pytanie wraca jak bumerang. My nie chcieliśmy z nikim rywalizować, ani tym bardziej nikogo detronizować. Koncepcje naszych eventów nie są niczym nowym w świecie motoryzacji, ale pod każdym innym względem diametralnie się różnimy. Powiem Ci, że taka sztuczna niechęć między nami, której de facto nigdy nie było, daje czasem o sobie znać. Żeby nie być gołosłownym, dawno temu zaliczyliśmy z C&C niewielką współpracę – robiliśmy eventy w tym samym mieście, my w niedzielę rano, oni chyba w niedzielę popołudniu i w ramach porozumienia wzajemnie zaprosiliśmy swoich gości na nasze
wydarzenia. Ani wtedy, ani tym bardziej dziś, nie widzę w nich konkurencji. Jesteśmy po prostu inni, jako ludzie, jako społeczność, jako wydarzenie
.

D4L: Jak widzisz przyszłość projektu jakim jest ŚnG? – czy uchylisz rąbka tajemnicy co szykujecie na sezon 2021, bo o sezonie 2020 możemy chyba zapomnieć.

Sławek: ŚnG to obecnie przepustka, która otwiera wiele drzwi, dlatego jestem optymistą i mam nadzieję, że będziemy coraz lepsi. Wydaje mi się, że w zeszłym roku wypracowaliśmy sobie drogę, którą będziemy konsekwentnie podążać, czyli kilka dużych miast, w których mamy regularne wydarzenia, a ponadto kilka pojedynczych eventów specjalnych, takich jak Śniadanie & Gablota w La Squadra Ristorante, czy nasz udział w Warsaw Motor Show. Sezon 2020 miał być dla nas po prostu kolejnym krokiem naprzód, planowaliśmy pierwsze zagraniczne ŚnG, które na początku tego roku było już w fazie wstępnych przygotowań, ale z przyczyn oczywistych wszystko zostało bezterminowo zawieszone. Myślę, że 2021 będzie dla nas intensywnym rokiem, bo będziemy chcieli zrealizować wszystko to czego już nie będziemy mogli zrobić w tym sezonie.

D4L: Mam wrażenie, że Tejsted zaczęło się od testów. Które najlepiej wspominasz i dlaczego jest nim Lancia Stratos? 😉

Sławek: Oh, to prawda! Mam ogromny sentyment zarówno do tego auta, jak i do okoliczności w jakich powstał ten materiał. Stratos był niesamowity! To auto jest niewiarygodne. Jego legenda, niedostępność, majstersztyk, to mnie niezwykle pociąga. Do dziś jestem ogromnie wdzięczny właścicielowi za to ile czasu nam wtedy poświęcił. Ale masz rację, zaczęło się od typowych testów, z tym że czasy się zmieniły i media motoryzacyjne powinny za tym nadążać. Dzisiaj właściwie każdy może iść do salonu, odbyć jazdę próbną wybranym modelem i wyrobić sobie własną opinię na temat danego samochodu. Samo czytanie o kręceniu kierownicą już nikogo nie interesuje. Pamiętam, jak dwa lata temu napisał do mnie
pewien jegomość informując, że kupił Lexusa LC500 po przeczytaniu mojego artykułu. Ale nie zrobił tego dlatego, że napisałem, że świetnie się prowadzi i doskonale hamuje, tylko dlatego, że spodobała mu się otoczka samego materiału. Rozumiesz, przeczytał coś fajnego, wciągnęła go historia, zaciekawił się samochodem, a resztę prawdopodobnie zrobił sprzedawca w salonie. Wyobrażasz sobie w jakim byłem wtedy szoku?! Pobudzać wyobraźnię i inspirować, wydaje mi się, że współcześnie właśnie taka jest rola twórcy treści motoryzacyjnych, nie chce powiedzieć dziennikarza motoryzacyjnego, którym się chyba nie czuję.

D4L : Utopia – Wymuszona zmiana czy chęć nowości? Skąd się wziął pomysł na pokazywanie klasyki motoryzacji w tym klasycznym i nie klasycznym wydaniu? Czy jest to pewien list miłosny do pięknych czasów motoryzacji analogowej?

Sławek: Utopia to trochę naturalna kolej rzecz. Każdy z nas ma takiego znajomego, któremu wysyła „fajne zdjęcia” i memy na Messengerze. Ja tak mam z Romanem, z którym obecnie rozwijamy Tejsted. Któregoś dnia po prostu stwierdziliśmy, że dobrym pomysłem byłoby stworzyć miejsce, w którym można by zebrać te wszystkie obrazy i zrobić z nich ogromną galerię. Okazało się, że faktycznie był to bardzo dobry pomysł, bo ludzie spędzają tam teraz dużo czasu. Kilka miesięcy temu odezwał się do mnie fotograf Bartłomiej Gągolewski, który w swoich pracach inspiruje się właśnie Utopią, więc mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nasza multimedialna galeria spełnia swoją rolę.

D4L: Nietypowe podejście do kwestii Lifestylu. Zazwyczaj w sekcjach blogowych czytamy o tym jakie to fajne są nowe zegarki / trendy w modzie męskiej lub technologii, a na Tejsted czytamy historię. Skąd to podejście do tego tematu? Skąd tak odważne pomysły jak akcja Art Car? I najważniejsze – będzie Art Car 2020?

Sławek: Zacznę od końca, Art Car 2020 był w planach, ale prawdopodobnie odpuścimy i przełożymy ten projekt na następny rok. Co do Lifestyle. Staram się tworzyć treści, które sam chciałbym przeczytać, takie które mnie osobiście już na etapie tworzenia fascynują. Ja każdym tematem bardzo mocno żyję, co często staje się nieznośne dla mojego otoczenia, bo potrafię tygodniami mówić wyłącznie o tym o czym aktualnie piszę. Zobacz, na przykład historia wyprawy Trans- Antarctic Expedition. Po przeczytaniu tego artykułu napisałeś do mnie mówiąc, że rewelacyjny temat. Nawet udostępniłeś! Ale zwróć uwagę ile tam jest wątków i jak bardzo jest złożony ten materiał – motoryzacja, przygoda, braterstwo. Czytelnika trzeba wciągnąć w temat i zaserwować mu ciekawą wielowątkową opowieść, po przeczytaniu której usiądzie i powie „wow, ale akcja!” Uwierz mi, motoryzacja w wersji saute nikogo dziś nie obchodzi!

D4L: Skąd to zamiłowanie do przeszłości? Widać je na każdym kroku – zarówno w Tejsted jak i Utopii

Sławek: Ciężko powiedzieć, może ciekawość? Wydaje mi się, że minęły bardzo esencjonalne czasy, takie dzikie, heroiczne i szalone. Nie mówię, że lepsze, ale dla mnie ma to wszystko w sobie pewien ładunek ciekawości, która mnie osobiście interesuje i inspiruje.

D4L: Jak przyjąłeś fakt, że będziesz miał możliwość publikacji na Petrolicious? Jak wspominasz pracę nad tym materiałem. Zarówno obiekt był wdzięczny, bo Stratos to legenda jak i portal to czołówka jeżeli chodzi o klasyczną motoryzację z każdego zakątka świata.

Sławek: To prawda, Petrolicious od lat jest w czołówce. Każda taka współpraca jest ekscytująca i bardzo cieszy. Z Petrolicious zrobiliśmy kilka rzeczy, tutaj dużą rolę odegrał Wojciech Wólczyński, który tłumaczył na angielski wszystkie moje teksty. Bublewicz, Dino i Stratos były wprost tłumaczonymi materiałami z Tejsted, natomiast ciekawą rzeczą jest to, że materiał o Fiacie 126p, który również pojawił się na Petrolicious, był zrobiony specjalnie dla nich i nie został nigdy opublikowany w języku polskim. Ale współpracowaliśmy też z brytyjskim CarThrottle. Tam pojawiło się pięć naszych materiałów, w tym artykuł o LFA oraz LC500, a każdy z nich znalazł się na stronie głównej z oznaczeniem Editor’s Pick. Ale nie powiedziałbym, żeby artykuł o Wyścigu Tatrzańskim opublikowany na Tatromaniaku cieszył mnie mniej.

D4L: Oboje się w niej siedzimy, oboje się z niej w jakiś sposób wywodzimy. Skąd u Ciebie fascynacja do motoryzacji?

Sławek: Rodzinna choroba. Dziadek ścigał się na żużlu i w ulicznych wyścigach motocyklowych, miał też kilka amerykańskich aut. Tata z motoryzacją związany od zawsze, ścigał się skuterami wodnymi, jest 3-krotnym Mistrzem Polski, a obecnie zajmuje się klasykami. Nie miałem innego wyjścia, sam rozumiesz. Zaczynałem od motocykli i po jakimś czasie przeniosłem się na samochody.

D4L: Czy uważasz, że obecny postęp technologiczny oraz ogólne dążenie do bycia „zielonym” może zniszczyć motoryzację? Focus RS to chyba najnowsza ofiara tej wojny.

Sławek: Rozumiem, że pytasz o „motoryzację” w kontekście tej spalinowej. Otóż, nie da się jej zniszczyć. Da się ją zmieniać, reformować, a nawet rewolucjonizować, ale nie da się jej zniszczyć. Nawet jeśli kiedykolwiek nadejdą takie czasy, w których 100% produkowanych samochodów będzie „zielonych”, w co szczerze wątpię, to motoryzacja wciąż będzie istniała. To bardzo proste, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał jeździć tą przysłowiową „paliwożerną V8” tylko dlatego, że tak mu się podoba. A dopóki są tacy ludzie, co ważniejsze, są skłonni płacić pieniądze za takie auta, nie ma mowy o tym, że samochody spalinowe znikną z ulic. Tak długo jak na rynku istnieje klient, tak długo każdy producent będzie chciał mu coś sprzedać. Zniknie potrzeba, zniknie produkt, ale z pewnością to nie nasz problem, a kilku następnych pokoleń.

D4l: Pozostając w temacie technologii – przyszłością motoryzacji będą hybrydy czy EV? Wielu producentów stawia na te pierwsze, niektóre firmy chcą wykorzystać je jako powolne przejście na pełne EV.

Sławek: Kompletnie nie rozumiem po co w ogóle ktoś robi hybrydy, a jeszcze bardziej nie rozumiem, kto je kupuje.

D4L: Będzie trochę sztampy – mając nielimitowany budżet jakie auto byś kupił do garażu? I dlaczego akurat to jedno konkretne?

Sławek: Jest co najmniej kilka takich aut, ale na pewno chciałbym brutalne Porsche 911 na lifcie z namiotem na dachu i wszystkimi możliwymi wyprawowymi bajerami. Mam ostatnio dużą potrzebę obcowania z dziką naturą i tego typu tworami.

D4L: Porozmawiajmy o prywatnych muzeach motoryzacji. Uważasz je za zło, czy za potencjalnie ciekawe punkty na mapie? Nie wszyscy mogą być Walterem Frey`em czy Jayem Leno, a pomimo tego kolejne prywatne muze rosną jak grzyby po deszczu w różnych częściach świata.

Sławek: Niech rosną! Plus jest taki, że takie kolekcje są bardzo często jedynym ratunkiem dla wielu gnijących barnfindów. Ideałem dla mnie jest Harry Metcalfe, który robi tysiące kilometrów swoimi samochodami i się przy tym świetnie bawi. Nie do końca rozumiem teorię „trzymania aut pod kocem jako inwestycję”. Masz na tym świecie ograniczony czas, więc jeśli dostałeś od życia szansę, żeby mieć w swoim garażu kilka wyjątkowych aut, to dlaczego się nimi nie cieszyć? To trochę jak gromadzenie cukru w piwnicy, bo może kiedyś będzie wojna. Pewne jest to, że umrzesz, a twoje auto prędzej czy później w końcu zgnije, więc zabaw się trochę póki możesz!

D4L: Teraz może być trochę kontrowersyjnie, ale czy uważasz kolekcjonerów za prawdziwych motomaniaków? Czy może psują oni trochę nie tyle branżę co fun z bycia paliwogłowym.

Sławek: Ludzie są różni, kolekcjonerzy też są różni. Niektórzy kupują auta, bo mają pieniądze i nie idzie za tym zupełnie nic więcej. Po prostu kupują i mają. Tak samo dzieje się na rynku sztuki, ludzie kupują obrazy albo rzeźby, bo są drogie albo mają ładne kolory i nawet nie wiedzą, kto jest ich autorem. Czy to źle? Idąc dalej, czy ktoś kto kupuje 20 aut, bo go zwyczajnie na to stać, ale nie ma pojęcia o tym, gdzie się dolewa olej, jest petrolheadem czy nie? Nie mnie, ani Tobie to oceniać. Tak po prostu jest.

D4L: Pałasz bezwarunkową miłością do Volvo. Dlaczego? Przecież chcą zrobić ze swoich samochodów najgrzeczniejsze i najmniej szalone pojazdy na świecie?

Sławek: Bezwarunkowa miłość to zdecydowanie za dużo powiedziane. Po prostu 850-tka i jej historia mnie kupują. Ujęła mnie osoba Jana Wilsgaarda, który był odpowiedzialny za projekt tego modelu, zresztą jak i wielu innych w gamie Volvo. Swoją drogą bardzo interesująca postać, przepracował dla Volvo 40 lat! Warto poczytać. Podoba mi się koncepcja tego auta, ten minimalistyczny design i skandynawski pragmatyzm. Nie jestem fanboyem marki, bardziej konkretnego modelu.

D4L: Widziałeś pewnie modyfikowane egzotyki, co sądzisz o projektach takich jak słynna „zgelbiona” Testarossa czy cała osobna subkultura jaka wytworzyła się wokół takich person jak Magnus Walker czy Akira Nakai?

Sławek: Niech każdy robi sobie ze swoim samochodem, co mu się podoba. Ja jestem fanem liftowanych Volvo i Porsche, w moim poczuciu estetyki glebione auta są kompletnie po drugiej stronie barykady.

D4L: Nurburgring czy wyjazd na alpejskie drogi?

Sławek: Dwa zupełnie różne światy, ale z perspektywy kierowcy raczej bliżej mi do alpejskich dróg. Oczywiście nie mówimy o sportowej jeździe na takich szosach, wyłącznie o estetyce i przeżywaniu trasy. Co nie zmienia faktu, że na Nurburgring się wybieram w niedalekiej przyszłości.

D4L: Kiedy rozmawiamy mamy początek maja za oknem. Sądzisz, że w dobie całego tego zamieszania z pandemią jest szansa na normalny motoryzacyjny sezon 2020?

Sławek: Na pełen sezon na pewno nie, wiele eventów już nie ma szans się odbyć w tym roku, ale jestem dobrej myśli, że jeszcze się spotkamy na kilku imprezach w tym sezonie.

D4L: Jako „paliwogłowy” jakie masz motoryzacyjne życzenie?

Sławek: Żeby każdy mógł realizować swoją pasję do motoryzacji według własnego pomysłu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *